— Oto, — rzekł, — proszę księdza kanonika, wszystko co potrzeba, wszystkie papiery. Nie moim głupim, chłopskim rozumem rządziłem się ja, ale prosiłem o radę ludzi wiedzących i mądrych, i ci powiedzieli mi co potrzeba, żeby dziecko praw swoich doszło...
Ksiądz włożył okulary i przeglądał dowody.
— Ha, — rzekł po chwili milczenia, — prawda... z temi papierami w ręku będzie można coś wskórać. Powinszować ci Piotrze energii, umiałeś brać się do rzeczy.
— Żałuję żem tego wcześniej nie zrobił... ale cóż? owa książka dopiero w ostatnim czasie w rękę mi wpadła.
— Jaka książka?
— A w tobołku, co po nieboszcze został — była książka. Nie zaglądałem do niej, myśląc sobie, że oddam ją Jasiowi jak się czytać nauczy. Tak też i zrobiłem... Gdy chłopiec po raz pierwszy wziął ją do ręki, odrazu przeczytał napis, po którym, jak kłębka po nitce, prawdy doszedłem. Na książce było napisane: jako ofiarowana jest Anieli Szaraczkównie, ofiarował ją zaś Budnik Pankracy profesyi stolarskiej. Budnik Pankracy! Dopiero mi się we łbie rozświeciło — toż ten Pankracy Budnik, pomyślałem, to akuratnie będzie po mojej siostrze syn.
— Po siostrze?
— Akuratnie tak, bo miałem ja siostrę — i to wiem dokumentnie, że za Budnika za mąż poszła, że miała synka Pankracego. Aleć z tą siostrą tyleśmy się znali tylko, co w młodości. Mną los rzucał po świecie; było się to tu, to tam, a siostra pozostała niby na swoich śmieciach, zamąż wyszła. Czasem miewałem od niej wiadomości, czasem powiadam, boć, jak księdzu kanonikowi wiadomo, w naszym prostym stanie listów nie pisują często, tem bardziej że i siostra moja nie była piśmienna — tylko musiał za nią kto inny litery stawiać. Tedy, póki listy przychodziły, tom wiedział że przy życiu jest, a jak
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/208
Ta strona została skorygowana.