Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/216

Ta strona została skorygowana.



Przed kuźnią Kusztyckiego zjawił się Balcer. Kowal spojrzał na niego z ukosa.
— Ho! ho! — rzekł, — pan Balcer! osobliwość! rzadki gość...
— Rzadki aber dobry, — odpowiedział młynarz. — Jak da roboty to duży roboty, a jak zaplaci to dobrze zaplaci! Ja bardzo lubić pan Kusztycki, bo pan Kusztycki dobry majster i ja ja aber nie zly majster, my dwa dobry majster... ha! ha!
— Ale! Balcer lepszy majster, bo sobie majątek zmajstrował, a ja kuję oto, kuję i jakoś nie mogę nic wykuć. Może, może na święty Michał z żydowskich kieszeni wylezę...
— Śmial z tego pan Kusztycki! Święty Michal nie tak daleko, będzie nowe zboże do mielenia, a nowe wozy do kucia... a skoro pan Kusztycki będzie od żydów wylazil, to do pana Kusztyckiego kufer sam pieniądz będzie wlazil... Ha! ha!.. śmial pan Kusztycki. My powinni dziś trochę maly pohulanka zrobić...
— A to niby z jakiej okazyi?
— Tak sobie, bez żadny okazya. My dwa majstry! Balcer bialy majster, pan Kusztycki czarny majster, aber dwa dobry przyjaciela. Chodźmy na maly pohulanka!
Kusztycki wpatrzył się w niemca bystremi oczami...
— Ho! ho! — rzekł, — nie jest to bez przyczyny. Pan