Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/218

Ta strona została skorygowana.

— Niech on będzie dobry...
— Cóż to Mendel taki dziś zły? — zapytał Kusztycki, — czy wam się jaka zła przygoda stała?
— Ja się Kusztyckiego nie pytam dla czego Kusztycki jest czarny jak cygan? bo wiem że Kusztycki jest kowal, a po co się mnie Kusztycki pyta dla czego ja jestem zły, kiedy Kusztycki wie że ja jestem kupiec. Co to za pytanie? kiedy wiadomo, że kowal czarny od sadzy, a kupiec zły od zmartwienia...
— A mlynarz aber bialy od mąka... — wtrącił Balcer.
— Ja wiem, oj, ja wiem, że pan Balcer chciałby być dwa razy bielszy od mąki! Pan Balcer chciałby zaarendować wszystkie młyny na całym świecie, ażeby nikt nie był młynasz — tylko jeden Balcer. Powiadają że żydy chciwe, mnie się zdaje, że niemiecki naród jest jeszcze chciwszy... jeszcze pazerniejszy, wszystko chciałby zabrać... zjeść sam. Ja nie wiem, po co wy tu przyjeżdżacie od waszego Berlina, chleb ludziom odbierać.
— Aber po co wy tu przyjechali — od wasz Palestina? Po co was tyle jest?
— Mój panie Balcer, — odrzekł Mendel, — wasz Bismark jest mądry człowiek, on ma głowę — ale wy proste niemcy, zwyczajni kartoflarze, wcale nie jesteście Bismarki. Nie znacie się nawet na bardzo prostych interesach... Wy pytacie, po co my żydy przyszli z Palestyny? Ha! ha! toż nawet mały bachur wie, że nie ma na świecie kraju, żeby w nim żydów nie było. Pan Bóg tak dał. Bez żydów nie było nic i nie będzie nic — a bez niemców wszystko może być.
Balcer zaczerwienił się.
— Aber, — rzekł, — ten młyn co w Wólce, to będzie dobry bez żydów.
— Niech się pan Balcer tak bardzo nie cieszy, bo jeszcze niewiadomo czy jest z czego, czy nie ma z czego?