Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/222

Ta strona została skorygowana.

— Mój kochany Joel, — odrzekł, — ty jesteś z przeproszeniem twojego honoru głupi. Dopiero jak ci broda posiwieje, nabierzesz doświadczenia i dowiesz się że taki cham co krzyczy i co się do bicia porywa (oby go djabli żywcem porwali) nie jest jeszcze najgorszy gatunek chama.
— A gdzie wy widzicie gorszy?
— Czekaj — ja tobie wytłomaczę. Ty jesteś mój zięć, ty powinieneś być mądry i moich wnuczków masz uczyć rozumu (niech się w zdrowiu chowają), więc ja potrzebuję otworzyć ci głowę i rozczyścić twój mózg, ażebyś wiedział to co dziś żyd na wsi potrzebuje wiedzieć, jeżeli chce jeść kawałek chleba ze swoją żoną i dziećmi. Ty mnie słuchaj, Joel.
— Ja was zawsze słucham, rebe Mendel, bo wy jesteście człowiek rozumny i bogacz i macie wielką praktykę w handlu, obyście go jeszcze sto dwadzieścia lat prowadzili.
— Więc słuchaj i uważaj. Dawniej było na wsi całkiem dobrze. Nie wielki trzeba było mieć rozum i nie wielkie pieniądze, żeby się majątku prędko dorobić. Chłop krzyczał jak cham, pił jak dwa chamy, a płacił jak pięć chamów — a żydek siedział sobie spokojnie, robił kredą na szafie rachunki i po trochu zbierał pieniądze. Aj, Joel! Joel, ty już nie będziesz widział takich pieniędzy, jakie dawniej wiejskie żydy po karczmach zbierali, to były pieniądze! to majątki były! Teraz czas się psuje, robi się brzydki, paskudny. Żeby nasze wrogi jeszcze gorszy mieli. Teraz chłopy zrobili się mądrzejsze, do karczmy mało przychodzą, sami chcą rachować i jeszcze grymaszą, a to im wódka za gorzka, a to za słaba! (żeby oni słabość dostali!) — sami nie wiedzą czego chcą. Joel! ja tobie powiadam, że świat się psuje...
— To jest prawda, rebe Mendel, to wielka prawda. Teraz chłopy takie mądre, że jak któremu potrzeba parę garncy wódki na chrzciny albo na wesele (żeby oni z djabłem wesele mieli), to sobie sprowadza z gorzelni! Słyszeliście że-