Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/224

Ta strona została skorygowana.

— Za co ja nie mam wiedzieć?
— Spodziewam się, że nie potrzebuję cię uczyć jak masz przyprawiać wódkę wapnem, tabaką, tureckim pieprzem. Twój dziadek (niech ma wieczny raj) i twój ojciec (niech długo żyje) oba byli godni szynkarze i nabożni ludzie. Przy nich ty powinieneś się był nauczyć.
— Ny — albo ja nie umiem? Umiem, mój tate na taki interes to jest cały aptekarz!
— I ja tak myślę, ale powiadam ci, że jeżeli chcesz żyć, to nie siedź w karczmie, i nie czekaj na tych kilku pijaków, którzy codzień przychodzą. Taki zawsze trafi do karczmy — ty się o niego nie kłopocz, szukaj takiego co nie chodzi... ucz go, pokaż mu drogę. Trzymaj piwo bawarskie, to jest dobry interes, chłopi zaczynają teraz piwo pić. Nie żałuj poczęstować którego kawałkiem śledzia, żeby miał większą chęć do picia... i pamiętaj że taki chłop co przysięgał że wódki pić nie będzie, nie wyprzysięgał się od piwa. Dolewaj do piwa okowity, to będzie jeszcze lepiej szło. Ty obrabiaj chłopów, a twoja żona niech prowadzi handle z babami... twoje dzieci (oby się zdrowo chowały!) niech handlują z chłopskiemi dziećmi, niech też mają swoją praktykę.
— Rebe Mendel... wy bardzo dobre słowo powiadacie; ja już sam o tem myślałem; ja waszej rady posłucham. Ja jutro raniutko puszczę moją żonę po wsi między baby. Wy dobrze powiadacie, rebe Mendel.
— Ja ci jeszcze wszystkiego nie powiedziałem...
— Jakto? co wy jeszcze możecie o tym interesie powiedzieć?
— Ha! ha! to coś słyszał, to jest dopiero początek.
— Ja wiem że wy macie złotą głowę (obyście mieli długie życie).
— Joel! ja potrzebuję znaleść tobie wspólnika.