Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/227

Ta strona została skorygowana.

z wrogiem, którego ciągle przeklinasz!? Słuchaj Joel dobrze i pamiętaj że jeżeli będziesz wszystko robił według tego sposobu, to jeszcze możesz mieć kawałek chleba na świecie....
— Ny, ny: owszem, teraz ja rozumiem wasze mądre słowo, ja was proszę reb Mendel, poszukajcie wy mnie kawałek wspólnika i sami zróbcie między nami ugodę.
— Obym ja tak ładne życie miał, jak ty będziesz miał jeszcze w przyszłym tygodniu wspólnika, i to dobrego, żydka z wielką głową, takiego mechanika, co nietylko z głupiego chłopa, ale nawet z kamienia potrafi pieniędzy wydostać. Ja już dawno o tem myślałem, bo widzę że ty Joel, jesteś trochę ciężki.
— Za co ja mam być ciężki? dla czego wy o mnie tak źle trzymacie?
— Mam przyczyny. Kupiłem od chłopów las, oni mieli robotę przy obróbce i przy wywózce, oni brali zapłatę gotowizną... prawda?
— Tak, oni brali.
— A gdzie są te pieniądze?
— Zkąd ja mam wiedzieć gdzie chłop podziewa swoje pieniądze?.. może w ziemię zakopuje... ja nie wiem.
— Te pieniądze powinny być wszystkie u ciebie.
— Co ja mam zrobić? Jeżeli chłop nie ma chęci przyjść do karczmy, ja go za łeb nie wezmę, i spodziewam się reb Mendel, że nie będziecie mi doradzali żebym się miał z tymi grubijanami próbować na siłę. Mnie się zdaje że to nie byłby dobry interes.
— Nawet całkiem paskudna spekulacya... ale przecie są inne sposoby. Ja ci zaręczam, że gdybyś miał mądrego wspólnika, to ani jeden grosz z tego co chłopi zarobili nie ominąłby waszych kieszeni...
Joel westchnął.