Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/230

Ta strona została skorygowana.

Rebe po namyśle odrzekł: „Będzie wtedy chleb drogi i trudny (oby oczy nasze nie widziały tych czasów)“. Joel rozumiesz ty co to znaczy?
— Oj! rozumiem, rozumiem!
— Kiedy rozumiesz, to staraj się mieć zawsze delikatną głowę, żyć pomiędzy chamami i nie dopuścić żeby ich głowy zrobiły się delikatne.
— Dobrze powiadacie, reb Mendel, a teraz nim odjedziecie posilcie się trochę, trafiło mi się dziś kupić kawałek ładnej rybki.
— Dziękuję... dla czego nie miałbym się posilić? Za parę dni przyślę ci wspólnika, dobrego wspólnika. Nie ma on wiele pieniędzy, ale ma głowę i szczęście do handlu. Albo nie, ja ci go nie przyślę. Nie trzeba, żeby go tu w karczmie widzieli. Ty przyjedź do ranie, do miasteczka... tam się cały interes ułoży. A pamiętaj żebyś go przeklinał i żebyś kłócił się z nim.
— Oj, oj, ja to potrafię.
Pogawędziwszy jeszcze trochę, posiliwszy się, Mendel odjechał do miasteczka na swoim długim wasągu i rozmyślał przez drogę o różnych interesach, najwięcej zaś o chłopach, którzy psują się, psują coraz bardziej.
Trudne życie z tymi chamami!