Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/232

Ta strona została skorygowana.

które jesteście tu w kupie! przyszliście oto, psia wełna, żeby gadać wedle sialwarku, i wedle składki na szkołę. A na co wam, psia kość, sialwark? Ha... ludzie chodzili złemi drogami, i złemi drogami chodzą i będą chodzili, jako i sam ksiądz powiadał w kościele, i cała wasza szkoła też, na to mówiący, psia wełna, niucha tabaki nie warta. Byliśta głupie, jesteście głupie i będziecie głupie, psia wełna, na wieki wieków Amen... a wy ludzie, gospodarze, gromada, zróbcie lepiej taką uchwałę... żeby temu kto gruntu niema, dali grunt, i kto wołów, ani koni nie ma, żeby mu dali koni i wołów, jak się patrzy sprawiedliwie, żeby naród, psia wełna, po lekkości nie chodził, jeno żeby obsiedziały był, na gospodarstwie swojem kużdy. Oj! oj!... źle psu przez ogona, źle chłopu przez gruntu... a dyć Boże miłosierny! tyla ziemi na świecie jest, tyla łąk, psia wełna, borów, lasów, wody... wszyscy ludzie mają po kawałeczku, jeno Pypeć, psia wełna, Wincenty nie ma nic, nie ma! nie ma! Cóż stoicie jak słupy i nie gadacie nic? hę? Mój Józefie! mój sołtysie kochany, psia wełna, — mówił obejmując rękami grubą olszynę, — toć przemów, odezwij się, nie bądź taki hardy, jako jesteś... Ha, nie gadasz!? nie gadasz? A żeby cię pokręciło! żeby cię nagła śmierć... poczekaj ja ci sprawię wesele — będziesz ty pamiętał Wincentego Pypcia, jako jest jeszcze mocny w garści!..
To mówiąc zaczął łomotać kijem w drzewo, uderzał tak mocno, że aż kij na drobne kawałeczki połamał — poczem sam zmęczony, wyczerpany z sił, padł na ziemię.
— Oj, psia wełna, — jęczał, — oj nie wytrzymam ja chyba. W piersiach pali, jakby żaru kto w nie nasypał, we łbie, huczy, świszcze, klekocze... w plecach kole. Joel, psia duszo, przyjdź tu, ruchaj się, postaw bańki. Ha! zapomniałem... ty nie cyrulik... ty tylko Joel. No, natocz blaszkę kiedyś Joel. Nie chcesz psia wełna! pytasz kto zapłaci? Ja zapłacę! ja, Pypeć, psia wełna, Wincenty, gospodarz biednowolski