Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/236

Ta strona została skorygowana.

go stworzenia. Aż przyszedł zajęczysko nad rzekę, według tego zmartwienia i tak sobie gadał: Utopię się psia wełna i skutek! Na mnie człowiek, na mnie pies, i lis i wilk i jastrząb i sowa. Utopię się... Chce buchnąć się w wodę... a tu ziaby kic! kic! plusk! plusk... ze strachu przed onym zającem. Hardość go wielka wzięła, że i jego się boją — i już się nie topił. Chodził po lesie, łeb zadarł, wąsami ruszał, i precz ziaby straszył nad bagnami... aż trafili go psi i zjedli w onej hardości... Joel! cyganie ty! Daj gorzałki. Płaciłem ci dość, teraz możesz dać i bez pieniędzy....
Poszedł dalej, zapomniał o zającu, o Joelu, o wszystkiem, szedł z rękami wyciągniętemi naprzód, jak człowiek który w ciemności drogi szuka. A jeszcze ciemno nie było, szarzało dopiero w lesie.
Znów się zatrzymał, siły go opadły, usiadł pod drzewem.
— Było, było, — mówił, — morgów dwadzieścia i jeden, a znowu cztery morgi lasu co za serwitut, a przykupiłbym z pięć, toby się zebrała cała włóka. Cała włóka, psia wełna. Pypeć pan! pan Pypeć, bogacz Pypeć... Jeno we łbie huczy a huczy... a tamten psia wełna dogaduje, doradza, precz gada: masz ty Wincenty postronek? masz Wincenty postronek? Dyć mam, opasany nim jestem... a on znów dogaduje: a widziałeś ty ten dąbek przy drodze, koło biedrzańskiej granicy? dobry dąbek? — A dobry, co ma zaś niedobry być. Dąbek, na słupek samo prawie... Dąbek! at! czy dąbek, czy grusza jeden skutek... Trzeba iść do onego dąbka... Oj, nieszczęście moje, nieszczęście; w piersiach ogień, we łbie huk. Przed oczami raz jasności, raz ciemność... jakieści robaki i zwierzęta fruwają w powietrzu... jakieści muchy po drzewach łażą. Zasłonię oczy, a przecie widzę to plugastwo, tańcuje ono koło mnie, chodzi skacze...