Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/24

Ta strona została skorygowana.

Chłopak oczy wytrzeszczył... patrzył bacznie.
— O! o! dziadziu! — zawołał po chwili — jest! jest pliszka! dwie pliszki, trzy pliszki, a czwarta czarna....
— No to wiedz o tem, żeś zełgał, bo czarnej pliszki jeszcze jako żywo nikt nie widział.
— A ta, ta dziaduniu — patrzcie.
— To jest jaskółka. Wstydź się Jasiu, taki wielki chłop jesteś, a jaskółki nie znasz.... toć przecież pod strzechami gniazda mają.
— Dziadziu? — zapytał dzieciak nieśmiało.
— A co?
— Prawda to, że jaskółki na zimę czepiają się pazurkami jedna drugiej i topią się we stawie, a na wiosnę żywe z wody wylatują?
— Nieprawda.
— Kiedy tak sama Magda powiadała.
— O! wielka rzecz. Magda wie tyle co i ty, a ty tyle co i ona, oboje zaś nic nie wiecie. Jaskółki do ciepłych krajów na zimę odlatują, a na wiosnę przylatują napowrót.
— A dziadziu, czy ja kiedy polecę do ciepłych krajów?
— Jak w zimie wleziesz na piec, to będziesz miał ciepłe kraje.
— Ale?!..
— Obaczysz.
— A czy prawda dziadziu, że nietoperz człowiekowi we włosy się wkręca, i jak się wkręci, to już go wyjąć nie ma sposobu?
— Nieprawda — nietoperz to jest mysz.
— A dla czego mysz nie jest nietoperz?
— Bo nie ma skrzydeł.
— Cielę też nie ma skrzydeł, a nazywa się nie mysz, tylko albo jałoszka, albo byczek....
— Ty sam cielę jesteś. Powiadam ci że mysz to jest