Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/241

Ta strona została skorygowana.

— Pfe! — zawołał Joel spluwając, — gdzie sprawiedliwość jest? Wy powiecie zapewne, że ja go powiesiłem!
— Juści że nie co...
— Jacek! ja was proszę, nie powtarzajcie wy takie paskudne słowo i pamiętajcie, że za fałsz mógłbym was skarżyć do sądu.
— Toć nie do ludzi powiadam... jeno do ciebie cyganie, w same oczy... Będzie teraz ten Pypeć po śmierci, co noc do ciebie przychodził.
— Słuchajcie Jacku... Jedźcie wy pomaleńku z okowitą do domu, ja polecę naprzód piechotą. Już dzień jest dobry... wolę sobie sam iść, niż słuchać wasze gadanie.
— A to niech sobie Joel idzie... jeszcze lepiej, będzie koniskom lżej.
W pół godziny później już Joel był we wsi i opowiedział ludziom, co widział.