Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/252

Ta strona została skorygowana.

Piotr nie poszedł, ale pobiegł, o ile stare nogi na to pozwalały — pobiegł prosto do chaty Stępora i opowiedział wszystko co się stało. Wszyscy się bardzo ucieszyli.
Po wieczerzy zaś Piotr z gospodarzem bardzo długo rozmawiał.
Odeszli kawałek po za dom, na miejsce w którem łączka przytykała do pola, zapalili fajki i usiedli nad rowem. Piotr opowiadał jako Jasiowi niedługo będzie całkiem dobrze — i że już nie ma na głowie innego kłopotu, prócz tego, żeby swemu wychowankowi dobrej żony wyszukać.
Jan śmiał się.
— A toć, — powiada, — dzieciak, gdzie jemu o żonie myśleć! Przecież nie dawne czasy, jak gęsi pasł!
— Zdaje nam się bo zdaje, mój Janie. Lata lecą jak ptaki skrzydła mające. Sami powiadacie, że niedawno Jaś gęsiami ganiał, i oto dziś już w kościele na organach wygrywa. Ani się obejrzycie, jak mu się wąsy wysypią...
— No, to wtenczas będzie sobie żony szukał. Mało to dziewek na świecie.
— Ej Janie, Janie, skoro z wami o tem mówię, to znaczy, że cościć miarkuję, a myślę że i wy też sobie miarkujecie, jeno nie chcecie się przyznać. Powiadacie że dziewek na świecie dość... juścić wiadomo że dość, ale dziewka dziewce nie równa. Jedna będzie próżniak, druga kłótnica, trzecia nie gospodyni, insza tylko za tańcami.
— Wiadomo, aby tylko na skrzypcach zadudlił, to insza z łańcucha się urwie...
— Toż mnie o to głowa boli, żeby Jaś co dobrego dostał i z familii porządnej, z domu dobrego... Doczekam, albo i nie doczekam tego czasu, ale umarłbym spokojnie, gdybym wiedział, że waszej Magdy dziewucha będzie kiedy w Biednowoli organiściną. Jak myślicie Janie?
— Hm. Nijako to ryby przed niewodem łapać... ale