Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/26

Ta strona została skorygowana.

— Bo stary....
— Dziaduś też są starzy?
— Stary, o dobrze już stary, mój Jasiu.
— A dla czego dziaduś nie są niemowa?
— Bo mam, Bogu dziękować, język, raku zatracony!
— A mnie raz niemowa pokazał język....
Piotr udał że nie słyszy; dzieciak się zadumał i miał o czem: dziewucha Magdy nie mówi bo mała, niemowa jest duży bo stary, dziadzio stary a nie jest niemowa bo ma język, a niemowa też pokazał język... Jasiek postanowił powrócić jeszcze do tej kwestyi — i zażądać wyjaśnień... byłby to uczynił, ale tuż koło jego głowy z brzękiem przeleciała mucha. To zwróciło jego ciekawość w inną stronę.
— Dziadziu, — zapytał, — a zkąd się biorą muchy?
— Rozmaicie. Przylatują z lasu, albo za bydłem lecą.
— A zkąd się wzięły w lesie?
— Były tam.
— A gdzie były pierwej niż w lesie?
— Wcale nie były.
— Ale ja się pytam dziadziu, gdzie muchy były wtenczas kiedy ich jeszcze nie było?
— Bardzo ty jesteś ciekawy, mój Jasiu, trzeba będzie cię uczyć...
— A na co uczyć?
— Na to żebyś nie był głupi.
— Dziadzio to się chyba też uczyli, jak byli głupie?
Postanowił Piotr, że tymczasowo uczyć będzie Jasia.... sam.
Ale czego i jak i jak? Oto pytanie, które mu się wbiło w głowę jak klinem.
Nieraz, letnią nocą, leżąc na przyzbie pod chałupą Stępora, dziadowina nie spał, lecz rozmyślał, zapatrzony w gwiazdy mrugające na niebie.