woli pamiętają. Cały tydzień weselili się, a samemu Mendlowi za wódkę zapłaciłem siła pieniędzy.
— Pamiętam, pamiętam, — potwierdził Kusztycki, — porządne było wesele, gospodarskie, co się nazywa.
— A dyć. I kobieta moja też, nawarzyła, napiekła różności chleba, placków, mięsiwa. Prosiaka takiego zadusiliśmy, coby za jakie pół roku był wart najbiedniej, najbiedniej, jakie ośm rubli.
— Ojciec dla dziecięcia wszystko zrobi.
— Oj prawda! Taki prosiak! — a przecie nie żałowałem... żeby ludzie nie powiedzieli jako Pypciowa córka ma ladajakie wesele..! a co i z tego, mój Kusztycki! Było trzy tygodnie dobrze, drugie trzy gorzej, a potem.... et, wszystko się na gorsze obróciło... Ona nie gospodyni, on utratny, i między sobą też zawdy coś mają, nawet raz ona jego ukropem oparzyła, a on jej znów oko podbił.
— Żeby jeno na tem był skutek, to bajki.
— I ja tak powiadam. Wiadomo, jako w świętym stanie małżeńskim, oka podbicie, albo ukropem oparzenie osobliwość nie wielka. Powadzą się, niby mąż ze żoną, to się i pogodzą — ale jest tam jeszcze ponoś i gorsze.
— Słyszało się coś, słyszało, — rzekł, kiwają głową Kusztycki.
— A cóżeście słyszeli znowu?
— Niby coś, niby nic, rozmaicie — nie ma co powtarzać.
— Najgorzej że na mnie nastają... o ten grunt. Ojciec, powiadają, starzy, ojcu po pieniądzach, powiadają, nic. Ojciec będą sobie, powiadają, leżeli na piecu, będą sobie fajkę palili.
— Aha!
— Powiadają, ojciec dość się nadźwigali sochy, nałazili za broną. Ojcu odpocznienie się należy. Tak oto Nastka mówi, i jej chłop przytwierdza. Ignac mi przejścia spokoj-
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/48
Ta strona została skorygowana.