Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/52

Ta strona została skorygowana.

zaraz pokażę jak żyd sprawiedliwy jest, słuchajcie: wyście mnie zreperowali wóz?
— Zreperowałem.
— No tak — a ja obiecałem was za to poczęstować. Słowo to jest mur, przynajmniej moje słowo. Joel! daj kwaterkę wódki dla pana Kusztyckiego. Tylko daj co dobrego, pamiętaj.
— Ny, ny — będzie dobra.
— Pijcie na zdrowie panie Kusztycki... ja sprawiedliwy jestem. Wam się należy za waszą pracę. Prawda Wincenty, że każdy człowiek potrzebuje dostać za swoją pracę zapłatę?
— A juści prawda — darmo nikt nie będzie robił. Nawet i dzieciak co do pielenia przychodzi, też darmo nie zechce zielska wyrywać.
— Mądre słowo. Teraz Kusztucki każe dać kwaterkę.
— Niby dla kogo?
— Dla mnie — za moją pracę, za to, że robiłem u was w kuźni przynajmniej dobrą godzinę.
— O cygan! — zawołał Pypeć, — jak to zaraz na swoją stronę obrócił.
— Po żydowsku, — rzekł Kusztycki, spluwając.
— Ny — teraz ja się was potrzebuję zapytać... Wy dwa mądre ludzie, jeden wielki gospodarz, drugi wielki mechanik, złóżcie swoje dwie głowy do kupy — i powiedzcie: dla czego Kusztyckiemu należy się za robotę? a dla czego mnie się nie należy?
— Dlatego, — odrzekł porywczo Kusztycki, — że ja robiłem, a Nuchym nie robił, a skoro ci się zdaje żeś taki majster, to zaraz idę, zbijam z koła wszystwo żelaztwo i sam sobie reperuj. Kuźnia otwarta. Zobaczymy.