Chłopiec nie słuchał tych obietnic, z ciekawością przewracał karty książki, to znów obrazkom się przyglądał.
— Dziadziu! — zawołał, — dziadziu!
— A co?
— Patrzcie-no, dziadziu, tu coś napisane.
— Gdzie?
— A na książce, na oprawieniu... pisanie jakieści jest.
— Czytaj-że, cóż tam stoi?
Chłopak uważnie przyglądając się niezgrabnym literom, wybąkał powoli te słowa:
- „Kochającej pannie, po chrzcie świętym Anieli, po ojcach Szaraczkównie, ten „Ołtarzyk złoty“ ofiaruje Budnik Pankracy, z kochania poczciwego, prefesyi stolarskiej, na wędrówkę idący“.
- „Kochającej pannie, po chrzcie świętym Anieli, po ojcach Szaraczkównie, ten „Ołtarzyk złoty“ ofiaruje Budnik Pankracy, z kochania poczciwego, prefesyi stolarskiej, na wędrówkę idący“.
Piotr aż poczerwieniał na twarzy.
— Jak? jak? czytaj-no jeszcze raz!
Jaś powtórzył, tym razem już prędzej i wprawniej, odczytał jeszcze raz i jeszcze raz, a Piotr za głowę się trzymał.
— Szaraczkówna Aniela! Budnik! — powtarzał, — Aniela.... Aniela....
— Co z wami dziadziu?! — pytał przestraszony dzieciak, nie wiedząc jak ma wzruszenie Piotra rozumieć.
— Mocy Boska! — mówił stary nie zważając na Jasia, — żem ja też pierwej do tej książki nie zajrzał!...
— Co wy mówicie? co wam jest? czemeście się tak przestraszyli?
— „...Kochania prawdziwego, professyi stolarskiej“. Prawda, prawda, do tej on się profesyi sposobił....
— Kto?!
— Proś dziecko pana Jezusa, proś, żeby Piotrowi jeszcze choć parę miesięcy po tym świecie chodzić pozwolił! Proś gorąco!