Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/80

Ta strona została skorygowana.



Przed karczmę zajechały dwa wozy, dobrze znane w całej Biednowoli, bo jeden był Pypcia, drugi jego zięcia. Na jednym siedział Wincenty z babą swoją i Florek, na drugim Nastka Pypciowa córka, z mężem swoim Michałem i Ignac, najstarszy syn Pypcia z żoną.
Wesoło im widać było, bo śpiewali wszyscy aż się echo rozlegało — a musieli i jechać z paradą, bo z koni piana leciała.
Przed karczmą Florek, pierwszym wozem powożący, konia zatrzymał, druga fura też stanęła.
— Florek! — odezwał się Pypeć, — dyć do domu jedź, konia obrządź.
— Nie zmarnieje psia noga, jak sobie tu postoi. Złaźta ociec — i matka też niech złażą.
— Po co?
— Toć widzita że karczma. Ej, Ignac! Nastka, Michałku — dalej, ruchajcie się!
— Może by było dość, — odezwała się Nastka nieśmiało, — niech będzie na tem skutek, co już było.
— Et, nie plotłabyś jeno trzy po trzy, — odezwał się Michał, — je piwo na kadzi, wypić nie zawadzi, a kiedyś dziś została stateczną gospodynią i siadłaś se na siedmiu morgach, jak kokosza na kurczątkach, to się wesel....
— Wesel się! — krzyknął dobrze podcięty Florek, — we-