sel się z braciami i z ojcami, które jako że odpis regentowski nam dali...
— A juści dałem, bo dałem, — rzekł wzdychając Pypeć!
— O! toć ono pisanie jeszcze nie obeschło dobrze, a ociec już wymawiają: dałem ci dziadku grosz? — dałeś panie! dałem ci dziadku grosz? — dałeś panie....
— Nie szczekaj Ignac, nie szczekaj... nie wymawiam ci ja nic.
— Bo i prawda, — odezwała się Nastka, — jak to powiadają: co z woza spadło, to przepadło i tera już, jak powiadają: nierychło Marychno po śmierci wędrować....
Zięć popchnął Pypcia ku drzwiom karczmy.
— Idźta ociec, — rzekł, — co się macie przekomarzać, właśnie jak ona dziewka, co niby nie chce w taniec iść, a prosi Boga, żeby ją bez gwałt pociągnęli. Idźta skoro was dzieci i familija proszą.
— Idźta, idźta!
W karczmie była tylko młoda żydówka, w peruce z żółtemi wstążkami.
— Brucha! — krzyknął Florek, — a gdzieżeś zapodziała swojego niedowiarka? Gdzie Joel?
— Ja tobie proszę, Florek, ty nie rozpuść gębę tak szeroko.
— Ty! co to ty!? czy ja z tobą kozy pasał? Znaj mores! i wiedz że ja sobie gospodarz jestem na swoim grancie.
— Oj, oj... ja też jestem gospodyni w swojej karczmie... co wy odemnie chcecie?
— Gorzałki chcemy i dość!
— Ny, ny — zaraz....
— Poszukaj Joela, bo tobie nie pilno widać.
— Co ma być pilno? nie pali się.
— Też Joel sobie dobrał żydowicę — jej tak się chce chodzić, jak psu orać.
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/81
Ta strona została skorygowana.