Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/82

Ta strona została skorygowana.

Joel usłyszał kłótnię i z drugiej izby wybiegł.
— Gaj weg, Bruche! — rzekł do żony, — gaj weg! Nie gniewajcie sobie panowie gospodarze... wszystko zaraz będzie. Moja żona trochę słaba jest, ona delikatna, jej ciężko.
— Wszystkie wy delikatne!..
— Ny, ny. Siła dać? ja myślę że dużo. Chyba z garniec. Wy powinni być dziś wesołe, a nawet lepiej niż na weselu.
— Albo co?
— Już ja wiem co. Wy zrobili dziś dobry interes. Do tej pory stary Pypeć pił sobie na dwadzieścia jeden morgi, teraz wy będziecie pili każdy na siedm morgów. To bardzo dobrze jest, na świecie musi być handel, musi być ruch jak się należy. Stary Pypeć bardzo porządnie zrobił. Prawda panie Florek?
— Juści prawda.
— Ja zawsze prawdę mówię. Kto ma płacić za dzisiejszą wódkę?
— Nie bój się, będzie zapłacone.
— Ja się nie boję, ja wiem że będzie, tylko mam taką naturę, że lubię wiedzieć komu mam się przypomnieć. Ja wam co powiem: ja was mogę pogodzić.
— Nie kłócim się....
— Od wypadku; zróbcie lepiej zaraz zgodę, podług równości. Dostaliście po siedem morgów, postawcie każdy po siedem kwart.
— Dużo...
— Co to dużo?! poproście kogo do kompanii. Wam się widzi że dużo? że trzy razy po siedem kwart to jest cała beczka!.. a to jest całe parade tylko siedem razy po trzy kwarty.
— Ano... niby tak wypada.