Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/87

Ta strona została skorygowana.

— Tak, — powtórzył Grzędzikowski, — ani na ten przykład wołu, ani osła, ani sługi, ani służebnicy, ani żadnej rzeczy.
— Macie wódkę w garncu, — odezwał się Florek.
— A juści, tyle naszego, do was panie Onufry.
— Ha no, kiedy tak, to na ten przykład, owszem. Nie dopuszczajcie sobie mój Wincenty do smutku, bo stoi w Piśmie, jako nie samym, na ten przykład, chlebem człowiek żyje.
— Ale...
— I znowu stoi, jako są, na ten przykład, ptaszkowie powietrzne, które jako nie siejące, ani orzące...
— Zawdy markotno.
— Już się stało... markotno to prawda, ale przynajmniej ta pociecha, że macie na ten przykład dzieci postanowione.
— Dyć postanowione, jeno co Florek...
— Nie frasujta się tatulu, ja też sobie postanowienie duchem zrobię.
— Ożenisz się?
— A juści, czego mam czekać? albo to mi nie czas?
— I pewnie, — wtrącił Grzędzikowski, — ożeni się, to się i odmieni, na ten przykład.
— Albo ja wam zły, co mi odmiany życzycie?
— Zły nie jesteś mój Florciu, aleś zawdy sielma...
— O bywają gorsze, choć i starsze, choć niby to i przy kościele służą.
— To ty niby, na ten przykład, do mnie z gębą wyjechałeś?
— Tak sobie, ni do was, ni nie do was; jeno musi to prawda co powiadają ludzie, że jak w stół uderzyć, to się nożyce odezwą.
— A bardziej w nogi stołowe.
— Ej, panie Onufry, bo możemy się powadzić.