Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/88

Ta strona została skorygowana.

— Wadzi się równy z równym — ale teraz taki czas, że jajko, na ten przykład, chce być mądrzejsze od kury.
Florek, że w gruncie prędki był i zawzięty, podniósł się i prosto ku Grzędzikowskiemu szedł. Pewnie byłaby z tego zła jaka przygoda, bo i Grzędzikowski choć stary do bójki był prędki — gdy przed karczmę zajechała bryczka, a z niej wysiadł Mendel Kwiat, który dawniej w Biednowoli propinacyę trzymał. Teraz Mendel zięciowi karczmę oddał, a sam w miasteczku siedział i różnemi handlami się trudnił. Zbogacony był już, ubierał się porządnie, bryczką jeździł, zboże po dworach kupował.
Gdy wszedł do karczmy, Grzędzikowski zawołał:
— Mendel! Wszelki duch, na ten przykład, Pana Boga chwali!
— Za co nie ma chwalić? — odrzekł Mendel. — Jak się macie Grzędzikowski? jak się macie Wincenty? cała godna kompania?
— Jak się macie? Co was tu do nas przyniosło?
— Interes, bardzo dobry interes. Co człowieka nosi po tym świecie? Zawsze interes.
— Ciekawość co za interes? pewnie do dworu, wy teraz tylko ze dworami interesa robicie, jako że jesteście kupiec wielki, pieniędzy ponoś u was jak lodu.
— Albo to mało się Mendel u nas w Biednowoli dorobił!
— Oj moi kochani ludzie, — rzekł z westchnieniem Mendel. — Co ja się tu u was dorobiłem? Niech moje wrogi wychorują taki dorobek!
— Aha! ale zawdy Mendel teraz pan, — odezwał się Wincenty, — zboże, lasy, het Mendel kupuje, jak na urząd. Z panami Mendel teraz, z dziedzicami handle prowadzi — wielki teraz z Mendla kupiec się zrobił.
— Co wy gadacie?! Ja z każdym handluję z kim moż-