na jaki interes zrobić, a nawet, jeżeli chcecie wiedzieć, to ja dziś naumyślnie przyjechałem do Biednowoli po to żeby z chłopami mieć handel.
— Z chłopami?
— Ny, tak.
— Ciekawość co wam teraz chłopy sprzedadzą?
— Jakto co?
— Starego zboża nie ma, nowe jeszcze w polu, choćby chciawszy siana sprzedać, to także trzeba się pierwej na swoje bydlątka obejrzeć.
— Ja wcale nie chcę od was zboża kupić.
— I siana też nie?
— Nie.
— To już niewiem, jaki możecie mieć z chłopami handel.
— A widzicie — przecie ja tu za darmo nie przyjechałem....
— Nie wiem, — rzekł w zamyśleniu Pypeć.
— Słuchajcie-no Wincenty, — rzekł Mendel, brodę gładząc.
— Słucham.
— A jakbym ja od was kupił las?
— Od kogo?
— Jakto od kogo? Od was, od chłopów! od biednowolskich chłopów.
— Czy wam źle w głowie? Przecież w całej Biednowoli żaden chłop kawałka lasu swojego nie ma!
— Ma.
— A ja wam, na ten przykład, powiadam, — odezwał się Grzędzikowski, — że chybaście się tak na waszej bryczce utrzęśli, że wam piąta klepka z głowy wyleciała i zginęła w drodze.
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/89
Ta strona została skorygowana.