w czternastej części do spółki. Ten las, co się chłopom za serwitut dostanie, ja kupię za pół darmo, i ciebie przypuszczę w siódmej części do zarobku, a za obróbkę i wywózkę drzewa ja będę chłopom dawał kwitki do ciebie, to cały ich zarobek zostanie w karczmie, a ty mi dasz od tego interesu pięć procent. No? czy teraz już otworzyłem ci głowę? czy już rozumiesz dobrze o co chodzi... hę?
— Reb Mendel! — zawołał zachwycony Joel, — reb Mendel! na moje sumienie! wy jesteście mądry człowiek, daj wam Boże życie do sto dwadzieścia lat!
Mendel odjechał do miasteczka, chłopi porozchodzili się do domów, marząc o zyskach z lasu, tylko Wincenty Pypeć nie spieszył do chałupy.
Stanął przed karczmą, popatrzył na gwiazdy, ziewnął kilkakrotnie, wstrząsnął się, jakby go dreszcz przejmował, i rzekł:
— Do chałupy nie pójdę... nie! Nijako w cudzej chałupie spać, a może jeszcze i przykre słowo usłyszeć od dzieci... Nie! Bóg miłosierny dał ciepło, układę się tedy gdzie stoję — a po dniu może mi Kusztycki jaką radę dobrą doradzi...
Rzekłszy to, stary chłop wyciągnął się na wznak na ziemi, ręce pod głowę położył i usnął.
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/98
Ta strona została skorygowana.