Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

gdyż miał zamiar w Poznańskie, do pewnego wzorowego majątku na praktykę pojechać. Czas obecny to wakacye dla niego, wypoczynek krótki. Znaczną jednak część chwil wolnych poświęca ojcu. Po folwarku z nim chodzi, w pole jeździ, o zawodzie swym przyszłym rozmawia. Wieczorem za to jest dla matki i pięknych siostrzyczek, które kocha tak bardzo. Tak im wszystkim spokojnie, tak dobrze w tem zaciszu domowem, w tej wiosce cichej, miłej, co się w cieniu lip starych i ogrodów kryje...
Ojciec i matka z pewną dumą spoglądają na tę młodzież hożą, cieszą się, widząc dzieci zgromadzone razem, a chwile tej uciechy policzone już są, bo Janek niebawem za chlebem w świat pójdzie, a panienki, tylko patrzeć, jak dom opuszczą.
Helenka nawet już teraz zamyśla się często i roztargnioną bywa, gdyż do Zarzecza przyjeżdża młody człowiek z sąsiedztwa i jest bardzo dobrze przez państwa Karolów widziany. Oświadczy się niezawodnie i nie dostanie odmowy, nie dostanie z pewnością; Helenka musi o tem coś wiedzieć, gdyż się rumieni i gniewa na Władzię, która figlarna jak zawsze, z jej zamyślenia, z jej smutków przelotnych się śmieje..
I Władzia również długo nie posiedzi w domu. Ładna i dobra dziewczyna podobać się musi, a gdy się w towarzystwie znajdzie, to niejedne oczy gonią za nią uparcie.
Rodzicom, gdy już samotni zostaną, gdy czas coraz szczodrzej głowy im posrebrzy, pozostanie