— Egzageracya!
— Nie, po stokroć nie! to rzeczywistość, niestety. Nie zaprzeczysz przecie, że pod względem powierzchowności może najwybredniejszy gust zadowolnić. Twarz jej przypomina główki Murilla...
— No... zapewne, ujdzie, nawet jest dosyć gładką dziewczyną, nie przeczę... ale gdzież wykształcenie? jakaż edukacya?...
— O, moja droga, jak widzę, z wyżyn twego pałacu nie chcesz patrzyć na zwykłych śmiertelników i nie wiesz co się koło ciebie dzieje. Dowiadywałam się o pannie Klarze zręcznie, badałam ludzi kompetentnych i poważnych pod tym względem. — Wszyscy jednozgodnie przyznają, że pułkownik to człowiek dzielny głową i sercem, że pokierował edukacyą wnuczki jak najrozumniej, a w wyborze nauczycielki był bardzo, bardzo szczęśliwym.
Alfred niepostrzeżony stanął we drzwiach od ogrodu. Usłyszawszy rozmowę, która obchodziła go widocznie, zatrzymał się. Ostatnie słowa Natalci brzmiały donośnie.
— Pułkownik — mówiła — jest człowiekiem zasługi, pełnym poświęcenia się i honoru, a wnuczka jego, ze względu na przymioty duszy i serca, na wykształcenie swoje, nie mówiąc już o powierzchowności czarującej, może być dumą każdej szanującej się rodziny i prawdziwą ozdobą towarzystwa.
Zaledwie Natalcia wymówiła te wyrazy, Alfred stał już przy niej.
Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/256
Ta strona została skorygowana.