— A co się tyczy posagu, to wiesz przecie, jest to jedna z bogatszych panien jakie znam. Jej opiekun główny, wuj Hilary, zapisze jej także bezwątpienia i swój własny majątek. Ogółem to co już ma Natalcia i co jeszcze w przyszłości mieć może, stawia ją w rzędzie panien milionowych. Czy słyszysz, Alfredzie... milionowych!!...
— Słyszę, słyszę.
— I nic nie mówisz?
— A cóż mam powiedzieć? — szczęśliwa...
— Tyle tylko?
— A cóż więcej?
Pani Laura utkwiła w niego badawcze spojrzenie.
— Jednak to projekt już ułożony w rodzinie.
— Bez mego udziału, co prawda.
— Ja tu głównie w tym celu zaprosiłam Natalcię...
Alfred zamilkł.
Pani zerwała się z krzesła, szybkiemi krokami kilkakrotnie wielki salon przebiegła, nareszcie zatrzymała się tuż przed Alfredem.
— Słuchaj no — rzekła — czy ty wiesz co to jest miłość?...
— Coś o tem słyszałem zdaleka...
— Czy wiesz co to jest to budzące się uczucie serca, które kocha po raz pierwszy, świeżą, niewinną miłością?
— Któż to tak kocha?
— Kto?... oto Natalka tak kocha.
Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/307
Ta strona została skorygowana.