— Jaśnie pan mówił że do *** (tu służący wymienił nazwę miasta gubernialnego).
— Niepodobna!... a kiedy wraca... nie powiedział?
— Owszem, jaśnie pan kazał mi oświadczyć jaśnie pani, że panowie powrócą trzeciego dnia na noc, a jeżeli się w projekcie co zmieni, to jaśnie pan zatelegrafuje natychmiast.
— Nie rozumiem... powiadasz że... panowie powrócą za trzy dni — jacyż to panowie?
— Wszyscy... jaśnie pan, pan Alfred i pan rządca.
— Pojechali więc we trzech?
— Tak. Wczoraj właśnie pan Alfred był u naszego pana bardzo długo. Wszedł tam zaraz po kolacyi, gdy jaśnie pani udała się już do swego pokoju i rozmawiał z jaśnie panem do godziny drugiej w nocy.
— Do drugiej?
— Tak, proszę jaśnie pani, ja byłem jak zwykle w przedpokoju, nie kładłem się spać, sadząc że może będę potrzebny, bo teraz gdy jaśnie pan jest cierpiący, często woła mnie w nocy, więc nie spałem.
Pani słuchała ze zdumieniem relacyi służącego, który ciągnął znów dalej:
— O drugiej usłyszałem znów dzwonek, zerwałem się więc i wszedłem do gabinetu. Zastałem panów obydwóch zajętych odczytywaniem jakichś papierów. Panowie byli bardzo zatrudnieni, gdyż
Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/335
Ta strona została skorygowana.