wała wszystkich. Epidemia wielkich poświęceń!... febra cnót!... tyfus zacnych czynów!... filoxera zadań obywatelsko-społecznych!!... To przecież nie do wytrzymania! To szczyt bolesnego komizmu!
Wybuchając spazmatycznym śmiechem, pani Laura upadła na fotel — a Natalcia patrzyła na to smutnemi, zamyślonemi poważnie oczami...
Dwa tygodnie bawili bracia w mieście gubernialnem, a przez ten czas pani Laura otrzymała dwa listy od męża, z uprzejmem, lecz lakonicznem bardzo, zawiadomieniem, że dość powikłane interesa prawne opóźniają jego powrót do domu.
Czem były te dwa tygodnie oczekiwania dla pani Laury, opisać trudno. Jakie migreny i bóle głowy przechodziła, ile się naopowiadała sztywnej angielce o okropnych przywarach wszystkich mężczyzn na świecie, tych mężczyzn niegodziwych, nie mogących nigdy zrozumieć poświęcenia i ofiar ze strony idealnych, sercowych kobiet!
Jakkolwiek pani Laura złość swą wylewała w języku angielskim, lecz pomimo tego, a raczej może dlatego, wysznurowana miss nie zrozumiała wcale o co chodzi. Widząc jednak oburzenie malujące się w oczach pani, udawała, że się także