— Gdzie ten teligraf się podział?... djabli jego wiedzą! nu, gdzie un się podział? to całe kimedye, żeby ja tak zdrowie miałem!
— O którejże godzinie wyjechałeś z miasta?
— Przed samym wieczorem wczoraj... jeszcze krzynkę słonko pokazywało na niebie.
— Przecież mówiłeś dopiero, że ledwie godzinę jechałeś.
— Ny, ny, ja sprawiedliwie godzinkę jechałem, tylko że stojałem trochę na drodze. Miałem wielgie niescięście! Zara za miastem ten mój kuń, niech jemu djabli wezmą, co to za kuń! jak się rozpędził z wielgiego giewałtem, to zara sobie psiewrócił i leżał na gościńcu jak bik! dopiero chłopy z Wygnanki jechali, więc obiecałem im dać wódki, co ledwie podniesili tego waryata. Aj waj, co ja miał kramu!
— Więc może tam depesza wypadła?
— Nie, na moje sumienie, nie, proszę pani, bo pamiętam, co ja tego teligrafa pokazywałem Fajwlowi w Zawadkach.
— Cóżeście tam robili? to przecież nie po drodze.
— Ja wielmożnej pani przyznam się całe prawde. Ja z tego Fajwla mam współkie do gęsiów, a po drugie, co ja chciałem tak krzynkę przenocować.
— Więc nocowałeś w drodze?
— Jakie to nocowanie!? na terajsze noc, czy to człowiek nocuje? Tylko co się trochę prześpi,
Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/80
Ta strona została skorygowana.