znowuż o całym bożym świecie zapomniał.
W same święta wielkanocne, ciotka, która coraz była słabszą, umarła.
Było w domu dość płaczu i lamentu, a wuj matkę moją ciągle po rękach całował i bardzo był dla niej grzeczny. Ma się rozumieć, za tę grzeczność matka dała pieniędzy na pogrzeb, a wujaszek przysięgał się na wszystkie świętości, że odda — i nawet jakiś kwitek napisał.
Po pogrzebie ciotki mieszkaliśmy dalej u wuja; ja chodziłem, jak zwykle, do szkoły, a matka zajmowała się całym gospodarstwem, jak sługa. Wujaszek był dla nas dobry, tylko w warsztacie bywał coraz rzadziej, wieczorami późno do domu przychodził, i tak się w powszedni dzień zaczął porządnie ubierać, jak w święto.
Matka moja nie śmiała pytać o przyczynę zmiany, może jednak domyśliła się prawdy, bo czasem mówiła do mnie:
— Oj synku, zdaje mi się, że źle z nami będzie...
Strona:Klemens Junosza - Z pamiętników roznosiciela.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —