mocy, ani co... Co mi tam taka żona! tylko koszt niepotrzebny...
— Nikt przecież do żenienia nie zmuszał.
— Nie zmuszał... a może i zmuszał?!.. ludzie namówili, więc jak gdyby zmusili. Zresztą co tam długo gadać... Szukać sobie mieszkania, tak jak powiedziałem, i już!... Za trzy dni żeby was tu nie było!
— Dobrze — rzekła matka spokojnie — pójdziemy stąd, już jutro nas tu nie będzie; tylko chciałabym prosić, żebyśmy się obliczyli i żeby mi pan oddał mój grosz wdowi.
— To znowuż jest co inszego, moja pani! — Djabli mi tam do tego, czy ten grosz wdowi, czy kawalerski; przed terminem nikt nie płaci, a tymczasem do terminu jeszcze daleko.
— Daleko?
— Ma się rozumieć, że daleko... Przecież masz pani na mnie rewersy. Nie pożyczałaś na uczciwe słowo, tylko kazałaś sobie pisać cyrograf, jak djabeł na grzeszną duszę, ale taki cyrograf to się czasem potrafi w kawałek węgla obrócić.
Strona:Klemens Junosza - Z pamiętników roznosiciela.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —