Strona:Klemens Junosza - Z pamiętników roznosiciela.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.
— 27 —

Matka nie odpowiadała nic, tylko płakała głośno, ja zaś wsunąłem się w kącik i gryzłem wargi ze złości! Ach! gdybym był silniejszy i większy, rzuciłbym się na tego człowieka i połamał w nim wszystkie kości. Czułem, że się robi ze mną coś dziwnego, ręce mi drżały — trząsłem się jak w febrze. Wuj tymczasem ciągłe mówił ze złością:
— Oddaj mi pieniądze!? Cóżto ja pani ukradłem pieniądze? zabrałem gwałtem, czy co? Sama się pani napraszałaś z niemi, żeby mieć darmo kąt, pożywienie. Dobrze było samej jeść i pić, i paść swego synalka, że aż sadło z niego kapie... a jak się już ta darmocha kończy, to dawaj pieniądze!... a ja skąd mam brać pieniądze? kraść pójdę, czy rozbijać? Ja teraz i bez tego głupiego długu mam do starego licha wydatków; ja się żenię — słyszałaś pani, że ja się żenię!
— Wolna wola! — szepnęła moja biedna matka.
— Albo co? Wolna, ma się rozumieć, że wolna! Cóż to ja, nie człowiek, nie rzemieślnik? Żebym chciał, tobym Bóg wie jaką żonę dostał! bo mnie ludzie