Strona:Klemens Junosza - Z pamiętników roznosiciela.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
— 49 —

Weszliśmy do jakiejś bawarji pod cmentarzem, gdzie Michał kazał dać piwa. Chciwie pochwyciłem kufel, bo mnie coś w gardle paliło; myślałem, że się ochłodzę...
Michał pił dużo i gadał jeszcze więcej, a jakeśmy wracali do domu, to nie był bardzo pewny na nogach. Poczciwy człowiek przyrzekał mi, że mnie nie opuści w zmartwieniu, że u niego w stancji kąt dla siebie znajdę i łyżkę strawy... Nie kłamał: dawał mi kąt i pożywienie za niewielkie pieniądze, i zawsze mi powtarzał, że bieda biedę wspierać powinna
W parę tygodni po pogrzebie matki była bardzo ładna pogoda i święto. Po ulicach roiły się tłumy ludzi wesołych, wystrojonych, śmiejących się niewiadomo czego — śpieszyli oni na spacery, nad Wisłę, za miasto...
Poszedłem i ja Alejami, Solcem, nad brzeg Wisły... Poszedłem ot tak, bezmyślnie, za drugiemi, bo nie miałem co robić i nie miałem się gdzie ze swoim smutkiem podziać... Chodząc tak po nad brzegiem, zobaczyłem Jaśka. Sie-