zabudowaniach i na podwórku dużo drobiu, bo ten, co na targu, licho wie czem bywa pasiony.
Wogóle pani Adamowa lubi mieć wszystko swoje, własne i pewne.
Ma też: listy zastawne, emeryturę po nieboszczyku mężu, porządny dom z ogrodem przy rogatce i dość liczne kółko znajomych i przyjaciółek.
Ponieważ, jako osoba wiekowa i podupadła na nogi, niechętnie fotel opuszcza, a towarzystwo bardzo lubi, przeto przyjmuje u siebie łaskawych znajomych codzień, oprócz piątku, o godzinie czwartej po południu, niezależnie zaś od tego, w niedziele i w święta zaprasza na preferansa, za którym przepada.
Na podwieczorki do pani Adamowej, przychodzą przeważnie damy, chociaż zdarza się, że zabłądzi niekiedy i jaki przedstawiciel płci brzydkiej, ale to najczęściej z prowincyi, gdyż miejscy panowie lubią o tej godzinie sypiać, aby mieć siły do resursy. Na preferansa, przychodzą przeważnie panowie i to dobrzy, doświadczeni gracze, gdyż pani Adamowa z takimi tylko lubi do zielonego stolika zasiadać...
Jest dzień letni: godzina 4-ta po południu. W pokoju jadalnym okna otwarte, wpada przez nie miłe powietrze z ogrodu; czuć rezedę, lewkonię i gwoździki. Stół nakryty białym jak śnieg obrusem, zastawiony porcelaną i srebrem; aromatyczny zapach kawy miesza się z zapachem
Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —