Błagał o przebaczenie, całym majątkiem swoim chciał krzywdę wynagrodzić. Pani Zenobia odpowiedziała mu krótko:
— Chrześcijanką jestem, więc obowiązkiem moim jest przebaczyć urazę — i przebaczam też; niech ci, panie Wacławie, Sędzia Najwyższy będzie miłosierny; przebaczam, ale wynagrodzenia nie przyjmę. Nie ma takich pieniędzy któreby opłacić mogły smutek mój, żal i łzy przelane. Chcesz z majątku swego użytek dobry zrobić, pomyśl o biednych, o chorych, o sierotach opuszczonych. Tyle jest cierpiących, tylu nędzarzy, — im zostaw. Zapewniła go, ponieważ ciągle o to prosił, że mu przebacza w imieniu własnem i córki — zapewniła i odeszła.
W tydzień później Wacław umarł, przed śmiercią był zupełnie przytomny, wezwał rejenta i sporządził testament. Całe swoje mienie, z wyjątkiem nieznacznej sumy na opłacenie kosztów skromnego pogrzebu, przeznaczył na ubogich.
Pochowano go, stosownie do życzenia, skromnie. W orszaku pogrzebowym znajdowała się pani Zenobia z córką i pani Zofia z synem.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W rok później energiczna pani Zenobia gospodarowała w oficynie zawzięcie, a miała niemało kłopotu. Dwa mieszkania trzeba było odnawiać, malować, urządzać, zaciągać po-