dłogi... Dwa mieszkania na pierwszem i na drugiem piętrze.
Jeszcze to na pierwszem pół biedy, trzeba je było tylko odświeżyć i do porządku doprowadzić — ale pokoiki na drugiem piętrze musiały być urządzone z możliwą elegancyą i szykiem. Takie było życzenie pani Zenobii, pani Zofii, panny Jadwigi i pana Antoniego, który, ku podziwieniu pań, objawiał we wszystkiem gust wykwintny.
Złośliwa emerytka ustąpiła z drugiego piętra, nie bez żalu przeciw nowym lokatorom i przeciw rządcy, który jej mieszkanie wymówił — przepowiadała malarce, że się to wszystko źle skończy, że osoba, która wprowadziła przez ciasne schody fortepian i od razu zabrała kawalera z facyatki dla córuni, nikomu spokojnie żyć nie da i za kilka lat całą oficynę, zagarnie, nie wyłączając nawet suteren.
— Niech ją tam, mówiła, wolę, że się wyprowadzam, wszędzie są ludzie, a tem bardziej na Elektoralnej, gdzie znalazłam dwa pokoje i kuchnię wcale niedrogo. Będę miała nowe towarzystwo i nowe znajomości, a do pani nieraz wpadnę — dowiem się co tu słychać. Na facyatkę, bo wiem, że nie najęta dotychczas sama lokatora znajdę...
— A cóż pani na tem zależy? — zapytała malarka.
— Mnie nic — ale musi być jakaś sprawiedliwość na świecie; panny z trzeciego piętra powinny wyjść za mąż...
Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.
— 138 —