Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.
— 193 —

Durch to cała kupa kamieni. Trzeba mieć dobre zęby, żeby go skruszyć.
— No, a co z serwatką?
— Ty pytasz?
— Dlaczego ja nie mam pytać? Czy nie jestem twoja żona?
— Właśnie dlatego ja pytam, po co ty mnie masz pytać?
— Boleś, ty potrzebujesz nie mówić głupstwa!
— A ty, Felcia, masz wiedzieć bez pytania, że jeżeli twój mąż powiedział, że idzie brać serwatkę, to ją z pewnością wziął.
— Ty jesteś śliczny chłopak!
— To ci od dziewiętnastu lat powinno być wiadome.
— Może chcesz trochę się posilić?
— Owszem, ale najpierw muszę odpocząć. Na mnie był surdut mokry, i kamizelka też nie sucha i wszystko, co na mnie jest, mokre jest i ja sam także; przecież wracam z licytacyi. Daj mi trochę poleżeć, okropnie dziś gorąco.
— Leż sobie, owszem, to nic nie kosztuje.
— Gdzie nasza kochana Rózia?
— Ma zatrudnienie.
— Jakie zatrudnienie?
— Ona się chłodzi...
— Chłodzi?