Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.
— 204 —

Co w tem zabawnego? Gdzie sens? On ciągle pyta: czy kochasz? ale ani razu nie zagadnął: ile panienka będzie miała posagu? Ona także czysta waryatka, zawraca mu głowę miłością, a nie wie, czem się kawaler trudni i ile ma dochodu? Chcą się ożenić w sekrecie. No, to jest myśl, to jest rzeczywiście dobry figiel. Ja zaczynam rozumieć, że ten Romeo, choć wygląda, jak waryat, jednak ma jeszcze cokolwiek gang w głowie.
— Felciu — rzecze pan Silberbaum do żony, — po akcie ty mnie trąć.
— Dlaczego? Ja cię mogę zaraz trącić.
— Po akcie... mam coś do powiedzenia.
— Nie dobrze jest — myślał pan Silberbaum — że Rózia na takie rzeczy patrzy, a jak się przygląda!“
Jest to rozsądna panienka, rachować potrafi dobrze a zanim powie kawalerowi, że go kocha, to oszacuje go wpierw i to znacznie niżej, niż taksator w lombardzie... Rózia jest rozsądna panienka, ale lepiej, żeby na to nie patrzyła. Bogu dziękować, że koniec aktu.
— Boleś — rzekła pani Silberbaum.
— Co chcesz, Felciu?
— Ja ciebie trącam, miałeś coś powiedzieć.
— Aha, posłuchajcie. Ja już miarkuję, dlaczego Romeo ożenił sie z Julią w sekrecie.
— On ją kochał — wtrąciła Rózia.
— Nie zawróć głowy, kochana Róziu. Co to jest kochał? skąd kochał? Nie ma jeszcze