Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.
— 55 —

sąsiadeczku. Naprzód nie wiem, jak na tę plantacyę zapatrywać się będzie stronnictwo antisemickie, a powtóre na przyszły rok my także potrafimy uprawiać czosnek. Nie święci garnki lepią, pyszny panie!
— Ależ...
— O! przepraszam, kiedym już zaczął, to pozwól mi skończyć. Dawno leżało mi to na sercu i korzystam z okazyi, aby wypowiedzieć co czuję. Nie o powodzenie tu chodzi, ale o dumę twoją. Możesz być pewny, że współka uprawiaczy czarnej rzodkwi nie wybierze cię powtórnie na prezesa, a syndykat plantatorów chrzanu nie powierzy ci także swoich interesów. Będziesz dygnitarzem w towarzystwie hodowli i eksportu pijawek, dlatego że kupiłeś prawie wszystkie udziały, ale niedługo tego... Interes z pijawkami nie jest pewny, stracisz kapitał i spuścisz z tonu, sąsiadeczku.
— Bój się Boga, człowieku!
— Myślisz, że na fasoli zrobisz majątek. A zresztą, owszem, zrób, niech cię tam... Mnie to nic nie przeszkadza, gdyż dorabiam się na gorczycy i fabrykacyi musztardy, ale nie bądź taki zarozumiały, nie pytaj zwykłych śmiertelników o latifundya, skoro jesteś magnatem i posiadasz rozległe obszary.
— Panie Piotrze.
— Przepraszam... bądź pan zdrów!
— Ależ, słówko...