wadzić komfort, ale budowniczy bał się wiercić ścian, gdyż, jak się wyraził, oficyna była krucha jak francuskie ciastko... Poprzedni właściciel, który ją budował, lubił elegancyę i taniość, dał też najmniej kosztowną cegłę, i najtańszą robotę, w nadziei, że się ta oficyna będzie jakoś własnym ciężarem trzymała, a z czasem osiądzie się i ukrzepi jak należy.
Liczono też trochę i na lokatorów, że będą z kategoryi... tych lżejszych.
W rzeczy samej, któżby do mieszkań, złożonych z dwóch pokoików i kuchenki, wprowadzał kasy ogniotrwałe, fortepiany, ciężkie meble, marmurowe posągi! Ot, łóżka żelazne, krzesła wiedeńskie, albo koszykarskiej roboty, mała szafka, komódka, parawan, klatka z kanarkiem, a z kategoryi ciężkich przedmiotów, co najwyżej maszyna do szycia...
Takie ruchomości murów, choćby bardzo delikatnych, nie zarysują, gospodarz może spać spokojnie... Zresztą trzeba oddać cześć zasłudze: — budowniczy, który ongi tę oficynę stawiał, zabezpieczył ją raz na zawsze od wszelkich ciężarem i rozmiarem imponujących ruchomości, zrobiwszy schody tak wązkie, że dwie osoby dobrej tuszy z trudnością minąć się na nich mogły...
W tak zabezpieczonych mieszkaniach, aczkolwiek ciasnych, wilgotnych, i rzadko kiedy, chyba w drodze wyjątkowej łaski, odnawianych, nie brakło jednak nigdy lokatorów, a jeżeli
Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
— 67 —