— Wie mama — rzekła panna Jadwiga, — ponieważ koło naszych znajomych się rozszerza, przeto postanowiłam całe to mieszkanie zburzyć...
— A to co znowuż?
— Zburzyć, zburzyć i wszystko urządzić inaczej. Tu musi być ładnie!...
— Co za szczególne amatorstwo przestawiania gratów!
— Mamo; nie może inaczej być, tylko tak, jak ja mówię. Wspominała mama, że pani Jarska pochodzi z zamożnej rodziny.
— Więc cóż z tego?...
— Więc prawdopodobnie przyzwyczajona jest do eleganckich mieszkań, a jeżeli tu ma bywać...
— Dziecko jesteś...
— Niech mnie mama zostawi ten kłopot... Wszystko będzie jak trzeba. Oto, naprzód kanapka zamiast stać tu, stanie tam... Zobaczy mama, że to zupełnie zmieni pokój... proszę się przekonać...
To rzekłszy, ujęła drobną, ale dość silną rączką kanapę za poręcz i wyciągnęła ją na środek pokoju. Spółcześnie ktoś zadzwonił.
— Jezus Marya! znowuż ktoś, ale kto? Doprawdy mamo, to jakiś dzień feralny.
— Moja Jadwiniu, postawże ten grat na swojem miejscu, a ja pójdę otworzyć. Może to list od ojca, może kto z zamówieniem.
— Utrapienie — szepnęła panna Jadwiga, usiłując jak najprędzej przesunąć mebel. Pani
Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —