Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
— 95 —

roczną w dużem, postępowo prowadzonem gospodarstwie.
Pan Piotr nie bez pewnej dumy na niego spoglądał, a stryjenka, ujrzawszy kuzyna po długiem niewidzeniu jako dorosłego mężczyznę, nie mogła się nim nacieszyć. Rzeczywiście chłopiec był dorodny, przystojny i prezentował się doskonale.
Młody człowiek używał wypoczynku, który mu się po długoletniej pracy słusznie należał; u stryja było mu doskonale, co drugi dzień jednak jeździł do ciotki, gdzie zawsze zapraszany i przyjmowany był serdecznie.
Pan Piotr chciał się już zająć ustaleniem jego losu, lecz niespodziewany wypadek w Królówce i wynikłe stąd kłopoty stanęły na przeszkodzie. Nie można było bez opieki pozostawić wdowy i sierot, należało zająć się uregulowaniem interesów, ocaleniem zagrożonego mienia, zarządzić gospodarstwem, przeprowadzić układy z wierzycielami.
Przepowiednia pana Topaza sprawdziła się co do joty. Kapitaliści z miasteczka ani myśleli odjeżdżać. Odszedłszy za bramę, naradzali się między sobą z godzinę, następnie wpadli w „usposobienie wyczekujące,” to jest jedni ułożyli się na wasągach, drudzy na trawie i zasnęli, albowiem sen bywa zawsze posiłkiem, a częstokroć przynosi dobrą radę.