— Park zdziczały, zaniedbany, ale ogromny, rzeka go przecina; tam na lewo folwark, dokoła pola, łąki i reszta lasu.
— A ten domek niedaleko zwalisk?
— To dwór.
— Taki maleńki!
— Wydaje się małym z daleka, ale jest w nim dość miejsca. Wracam do pana Topaza. Podobały mu się zwaliska. Gdy je ujrzał z daleka, był zachwycony; po obejrzeniu szczegółowem entuzyazm trochę ostygł, ale nie mogę powiedzieć, żeby zupełnie zniknął. Owszem, usłyszeliśmy mówkę o konieczności podtrzymywania zabytków dawnego budownictwa i o wzniosłej zasadzie „noblesse oblige.” Ostatecznie stanęło na tem, że amator starożytności przyjedzie tu raz jeszcze ze „swoim” architektem, który zrobi anszlag.
— I przyjechał?
— Po upływie dwóch tygodni, architekt zaś na kilka dni wprzód. W okolicy o niczem innem nie mówiono, tylko o zamierzonem odnowieniu ruin, a właściciel Królówki, jak ci wspominałem, biedak, zaplątany w złe interesa, cieszył się nadzieją korzystnej sprzedaży i wyjścia z ciężkich kłopotów. Pan Topaz zabawił kilka dni, przyjmowano go wszędzie bardzo dobrze. Ktoś nawet przy toaście nazwał go odnowicielem, ale, nad wszelkie spodzie-
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —