rzycielami i pcha dalej ciężką taczkę mizernej egzystencyi. Co do pana Topaza, widocznie sądzonem było, żeby został naszym sąsiadem, bo w kilka miesięcy później nabył duży majątek Brzozów, o parę mil stąd odległy.
— Gospodaruje?
— Sam nie; trzyma rządcę, który dobrze wywiązuje się ze swego zadania. Właściciel gościem tylko bywa w majątku na parę miesięcy letnich. Pośpieszmy...
Puścili konie kłusem i zwolnili na drugiem wzgórzu.
— Zwracaj teraz na prawo — rzekł starszy, — tą polną dróżką do lasu, a zaraz za lasem cel naszej podróży. Bardzo jestem ciekaw, czy też ciotka cię pozna. Ty ją zapewne dobrze pamiętasz?
— Tęga, brunetka, oczy duże, błyszczące.
— Toś trafił, jak kulą w płot! Nie tęga, nie brunetka i nie ma błyszczących oczu.
— Czyżby się tak zmieniła?
— Zeszczuplała, włosy ma prawie białe, a oczy przygasłe, nosi ciemne szkła i trochę niedowidzi.
— A zdaje się tak niedawno.
— Około osiemnastu lat. Czy tak?
— Ostatni raz widziałem ją wtedy, kiedy oddano mnie do szkół; wówczas miałem dziesięć lat życia.
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —