— A dziś masz dwadzieścia osiem, więc na moje wychodzi.
— Andzia zawsze przy niej?
— Zawsze.
— Że też dotychczas za mąż nie wyszła! Czy nie trafiał się nikt?
— I nie jeden. Miała doskonałe partye.
— Więc?
— Czy ja wiem? dość, że nie chciała, pomimo życzliwych rad matki, pomimo moich perswazyi. Raz aż krzyknęłem na nią, bo mi cierpliwości zabrakło. Rozpłakała się, nie chciała mnie widzieć. Takie to są panieńskie argumenta. Później nie wtrącałem się... niech sobie robi, co chce... wychodzi, nie wychodzi; udawałem, że mi to wszystko jedno; ale co będzie dalej? Nieraz zadaję sobie to pytanie; bo jeszcze póki matka żyje, pół biedy; ale na wypadek jej śmierci? Czy sama siedzieć będzie w Cieciorce?
— Przystojna?
— Zobaczysz.
— A majątkowo dobrze stoją?
— Średnio. Folwark mały, ale długów na nim niema ani grosza.
— Ciotka nieźle gospodaruje?
— Tak sobie, ale panna Andzia figle wyprawia.
— Jakto figle?
— Ma swoje oryginalne koncepta gospodarskie i mówi, że dobrze na nich wychodzi.
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —