Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.
— 159 —

— O, tak! — rzekła z zapałem Nina — piękne, a najpiękniejsze te, co są z dniem dzisiejszym związane. Ja bardzo lubię te święta, i obecnie, gdyby nie świeże, a tak smutne wspomnienia, byłabym zupełnie szczęśliwa. Niech pan spojrzy — dodała, zwracając się do pana Jana: — w tej chwili, oprócz małych dzieci, nikt nie śpi. Na drodze tylu ludzi, w kościele, jak sądzę, już pełno, a we wszystkich oknach świeci się. Tak ładnie wyglądają te czerwone światełka na tle śniegu!
— Ma pani słuszność — odrzekł; — a dzień dzisiejszy odznacza się jeszcze tą właściwością, że wywołuje wspomnienia. Mnie, na przykład, przypominają się rzeczy dzieciństwa, a dalej święta spędzane między obcymi. Obecne, to znowuż pierwsze wśród swoich i bardzo ukochanych — dodał ciszej, — a gdyby nie to, że stryjostwa niema, nicby mi do szczęścia nie brakło.
— I im musi być bardzo smutno — rzekła panna Ludwika — w taki dzień w obcym kraju. Posłałyśmy w liście opłatek, a mama napisała bardzo obszernie, zapewniając, że myślą wszyscy jesteśmy przy nich. A pan pisał do stryja?
— Pisałem, ale większa część mego listu przepełniona była rachunkami, najzwyczajniejszą prozą.