Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.
— 166 —

siebie” — ale powstrzymała się, pragnąc nadać inny obrót rozmowie.
A on nalegał, domagał się koniecznie odpowiedzi.
— Gdzie? Niechże pani powie nareszcie.
— A więc przyznaję: widywałam pana niekiedy w zwaliskach.
— Doskonale! Jestem tedy w oczach pani nietoperzem, nie znoszącym światła, puszczykiem złowrogim?
— Ależ nie, nie!
— Może więc upiorem, widmem, straszącem ludzi, pokutującym duchem, który wlecze za sobą ciężki łańcuch?
— Myli się pan.
— Wyliczam wszystkich, prawdziwych i legendowych mieszkańców zwalisk.
— A nie chce pan być pięknym rycerzem z legendy? — zapytała z uśmiechem.
— Pięknym rycerzem? Nie, pani.
— Dlaczego?
— Bo legendy są zazwyczaj bardzo smutne, a bohaterowie ich strasznie nieszczęśliwi. Dążą do miłości, jak ćmy do ognia, giną i nawet po śmierci nie znajdują spokoju. Zaklęci w skałę, cierpieć muszą bez końca.
— I zaklęte królewne nie mają lepszego losu — rzekła, — ale po latach, a może po wiekach cierpień przychodzi wyzwolenie i szczęście. Tak się dzieje w legendach.