Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —

— Pan łaskawy bo zawsze żartuje z biednej kobiety, a naprawdę ledwie się duch we mnie kołace.
— Ma dość miejsca, o! dość. Pani w domu?
— Poszła niedawno na folwark, ale wkrótce powróci.
— A Andzia?
— W ogrodzie. Na jednej nodze pobiegnę; powiem, że takich drogich gości mamy.
— A skądże pani wiesz, jakich? Ten pan przecież...
— Wiem, kto jest ten pan. Nie potrzeba mi mówić.
— No proszę, któż więc?
— Pan Jan. Spodziewano go się lada dzień. Niechże panowie pozwolą do pokoju, bardzo proszę, ja w tej chwili duchem... skoczę.
— Ostrożnie tylko, moja pani Sałacka, ostrożnie, bo przy słabem zdrowiu nie trudno o wypadek.
Babina nie słuchała już tych uwag i wybiegła; panowie weszli do pokoju.
— Któż jest ta kobieta? — zapytał młodszy.
— Pani Petronela Sałacka, wdowa po ekonomie. Śmieszna baba, jęczy ciągle na brak zdrowia, na osłabienie, a w rzeczywistości zdrowa jak rydz. Jeżeli chcesz zaskarbić jej względy, daj jej jaki proszek na wzmocnienie. Niech to będzie magnezya, czy sól karlsbadzka... wszystko jedno, zrób tylko minę tajemni-