— Istotnie, słyszałem to nieraz; majątek przeznaczony był dla syna.
— Skądże więc zmiana?
— Nie zawsze zamiary synów zgadzają się z pragnieniami ojców. Młody pan Topaz nie lubi ani starożytności, ani gospodarstwa wiejskiego.
— Więc zajmują go finanse?
— Podobno także nie. Słyszałem w Warszawie, że prawie nigdy nie bywa w kantorze ojca, a interesami zajmować się nie chce i nie lubi.
— Jakiż ma cel życia?
— Chce bawić się i przepędzać czas wesoło. Na ten cel ojciec daje pieniędzy i pociesza się maksymą o młodem piwie, które musi wyszumieć. Wołałby jednak, żeby piwo nie szumiało za bardzo, a co najważniejsza, żeby długów nie robiło.
— Alboż on robi długi? — zapytała pani Justyna — robi długi, mając pieniądze od ojca!
— Dlaczegóżby robić ich nie miał? Ojciec wprawdzie daje mu sporo, ale nie tyle, ile młody człowiek żąda; syn nie chce ojca często prośbami nudzić, a lichwiarze są, jak wiadomo, ludzie pełni uprzejmości, zwłaszcza dla paniczów, którzy mają ojców bogatych. Stary Topaz, gdy zgłosili się do niego z wekslami syna, mało apopleksyi nie dostał, wybuchnął strasznym gniewem i wpadł jak bomba
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.
— 178 —