gle w rękach ludzi zamożnych, więc lasów nie wycięto i nie zniszczono. A pan Hipolit myśliwy? — dodał, zwracając się do młodego człowieka.
— O tyle, o ile, panie doktorze.
— To jest jak?
— Wogóle nie miałem sposobności polować dużo, więc nie mam prawa do tytułu myśliwego; strzelać jednak jako tako umiem, kilka polowań widziałem, więc nie jestem zupełnym nowicyuszem i obskurantem w tym sporcie. Dlatego też odpowiedziałem: o tyle, o ile.
— Bardzo słusznie. Ażeby mieć prawo do tytułu dobrego myśliwego, trzeba na nie zarobić długoletnią praktyką, doświadczeniem i, chociaż pan Seweryn tego nie uznaje, zgłębieniem teoryi, zasad. Na to, jako człowiek młody, masz pan czas i możesz dojść do znakomitych rezultatów, przy zamiłowaniu, które, jak sądzę, musisz mieć wrodzone.
— Nie bardzo.
— Co?! Nie masz pan zamiłowania, nie zajmuje cię polowanie, nie nęci, nie roznamiętnia?
— Nie.
— Więc pocóż jedziesz z nami?
— Dla przepędzenia czasu, dla towarzystwa, wreszcie trochę i dla polowania; kładę nacisk, że tylko trochę. Czasem taka roz-
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/201
Ta strona została uwierzytelniona.
— 195 —